Skórzane rękodzieło prosto z warsztatu na czterech kołach

Który przemierza iberyjskie ziemie

Peru – Dzień 1 & 2

31/10/2021 11:24

Ameryka Południowa, dziennik, Peru, podróże, podróżowanie, przewodnik, przydatne w podróży

Jest godzina 5:30 rano i już zdążyło wzejść słońce, a ponieważ poszliśmy spaću o 20:00 to już jesteśmy na nogach. Obydwoje po raz pierwszy odbyliśmy tak daleką podróż, więc zjawisko jetlag (uwielbiam polskie tłumaczenie - zmęczenie spowodowane różnicą czasu), które było nam znane tylko w teorii, daje nam trochę popalić. Z drugiej znów strony, słońce zachodzi o 18:00 więc mamy w planach przyzwyczaić się do wstawania o 5, żeby jak najbardziej wykorzystać zaledwie trzynastogodzinne dni.

Zacznę od początku, czyli od wylotu. Dzień przed byliśmy bardzo zestresowani bo okazało się, że w laboratorium, w którym mieliśmy wykonać test PCR nie było nas w systemie, a potem na kartach pokładowych nie pojawił się opłacony bagaż. Wszystko zakończyło się jednak sukcesem i udało nam się wejść na pokład olbrzymiego samolotu (mieścił prawie 500 osób) bez większych problemów. Chociaż pokonało nas lotnisko w Madrycie - chyba nigdy nie byliśmy na tak dużym lotnisku, na którym na jeden z terminali (oczywiście na nasz) jedzie się podziemną kolejką. Przybyliśmy 2,5h przed wylotem i czasu mieliśmy dosłownie na styk. Sam lot minął bardzo szybko i przyjemnie. Linie lotnicze Iberia zapewniają obiad i dwie przekąski, a do tego nieograniczony dostęp do napojów. Przed 11,5h doczytałam do końca książkę o seryjnym zabójcy bakcpackersów w Azji (chyba nie jest to najlepszy wybór biorąc por uwagę charakter naszego wyjazdu ale mimo to polecam - „Na tropie Węża. Prawdziwa historia seryjnego mordercy i mistrza oszustwa Charles'a Sobhraja”) i obejrzałam trzy niezbyt dobre filmy. W Peru trzeba nosić w miejscach publicznych dwie maseczki co jest niezwykle uciążliwe.

Odprawa przeszła w miarę gładko, chociaż mnie celnik wypytywał o wszystko, sprawdzał bilet na opuszczenie kraju (w naszym wypadku autobus do Boliwii na grudzień) i adres, pod którym zamierzaliśmy zatrzymać się w Limie. Później podszedł do mnie pies tropiący, bo wyczuł.... mandarynki a do Peru nie wolno wwozić owoców. Z lotniska dosłownie nasz wyrzucili bo ze względu na COVID nie można zostać za długo wewnątrz i tu zaczęły się schody bo nie mieliśmy internetu i straciliśmy dostęp do wifi na lotnisku wiec poszliśmy na żywioł, żeby jakoś dostać się do centrum 10 milionowego miasta Lima.

Pamiętaj, żeby nigdy nie brać Taxi z samego lotniska bo skasują Cię nawet do 4 razy więcej niż powinni. Ponieważ było już po 18 musieliśmy wyjść z lotniska, żeby poszukać autobusu (w czasach poza-covidowych i o wcześniejszych godzinach ponoć można złapać coś na samym lotnisku). Za 3 sole od osoby (czyli niecałego dolara) pojechaliśmy tzw „colectivo” (mini busy i vany odgrywające role transportu publicznego - bardzo tanie) w stronę centrum. Była to niezwykła przygoda bo owe buski, jak podjeżdżają na przystanek, nawet się nie zatrzymują, wskakuje się dosłownie w biegu, jedzie się z otwartymi drzwiami a kierowcy w Limie są stukrotnie gorsi od tych w Neapolu. Znaleźliśmy się na ulicy pełnej roznegliżowanych pań lekkich obyczajów i nie mogliśmy złapać kolejnego busika więc stamtąd wzięliśmy Taxi do dzielnicy Miraflores, bo pamiętałam, że jest tam dużo hosteli, a do tańszej dzielnicy, Barranco, nikt nie chciał nas zawieźć (nawet taksówka). Miraflores jest bardziej turystyczna dzielnicą z całą masą kilkugwiazdkowych hoteli, ale udało nam się znaleźć hostel, co w halloweenowy weekend w stolicy graniczyło z cudem. Nie był tani (120 soli czyli 30$ - dokładnie tyle ile zapłaciliśmy za nocleg w Madrycie a spodziewaliśmy się, że w Peru będzie taniej) ale był i w końcu udało nam się trochę odpocząć.

Położyliśmy się spać o 24:00 ale dla nas była hiszpańska 7 rano także byliśmy naprawdę wykończeni a udało nam się pospać może po 3-4 godziny. Postanowiliśmy jak najszybciej uciekać z Limy bo przeraził nas jej ogrom, ilość samochodów, ludzi, hałasu. Nawet mi (a uwielbiam zwiedzać) odechciało mi się chodzić po zabytkach. Zdecydowaliśmy się jechać na południe i tu po raz kolejny miłe zaskoczenie cenami transportu - za 6 soli (1,5$) od osoby przejechaliśmy 35km i dotarliśmy do surferskiej, ale obecnie opustoszałej miejscowości Punta Hermosa. Wybraliśmy to miejsce bo udało nam się rano znaleźć względnie tani nocleg - za 70 soli (17,5$) za pokój. Właśnie ładujemy baterie przed dalsza wyprawą. Dzisiaj przede mną pierwsza kąpiel w oceanie, o ile zdecydujemy się zostać a nie ruszyć dalej na południe, tym razem do Paracas.

 

Copyright © 2019 ArteCaravana. All rights reserved. Designed by ArteCaravana