Skórzane rękodzieło prosto z warsztatu na czterech kołach

Który przemierza iberyjskie ziemie

Algarve – kraina migdałów, piri-piri, pięknych klifów i mocnych wiatrów. Ostatnia odbita ziemia podczas Rekonkwisty. Część 2.2: Miejsca – Barlovento, od Albufeiry po Przylądek Świętego Wincentego.

05/04/2020 23:15

algarve, podróże, podróżowanie, portugalia, przewodnik, vanlife

Dzisiaj zapraszamy na kolejny odcinek subiektywnego przewodnika po Algarve. Tym razem zabieramy was w dalszą, wirtualną podróż, którą zaczniemy w Albufeirze i kontynuować będziemy aż do Przylądka Świętego Wincentego. Znowu będziemy mieli szanse podzielić się z wami naszymi ulubionymi miejscami (nie będziemy pisać o wszystkich!) i być może, ten właśnie artykuł odpowie na kilka pytań, z którymi często spotykam się prowadząc wycieczki (jestem przewodnikiem turystycznym – specjalność Portugalia i Andaluzja) i rozwieje kilka waszych wątpliwości.

Wiesz już, że wybrzeże Algarve podzielone jest na dwa podregiony a granica przebiega właśnie w Albufeirze. Z Albufeiry na zachód mamy region o przepięknej nazwie Barlavento (Nawietrzna) z nieoficjalną stolicą w Portimão, na wschód z kolei Sotavento (Zawietrzna) ze stolicą w Faro. To „prawdziwe” Algarve, którego zdjęcia wyskakują w wyszukiwarce jak tylko wpiszemy nazwę, to wszystko na zachód od Albufeiry i to właśnie tam wybierzemy się dzisiaj.

Barlavento ma więcej do zaoferowania. Biura podróży umiłowały sobie Albuferię i jej okolice więc najczęściej w swojej ofercie mają hotele usytuowane niedaleko. Wybrzeże nie jest już bagnisto-piaszczyste tylko klifowe i naprawdę przepiękne. Samo miasto jest typową turystyczną dziurą. Jeśli nie chcesz, żeby cyganie sprzedawali ci mąkę udając, że to koks lub majeranek zamiast marihuany to lepiej tam nie jedź.

A tak całkiem poważnie, nie jest to kompletnie miejsce w naszym stylu ale na jednodniową wycieczkę można pojechać. Dlaczego? Z portu wypływają różne wycieczki, między innymi do najbardziej znanej na całym wybrzeżu jaskini (zdjęcia poniżej) a w miasteczku znajdziesz pod dostatkiem:

  • sklepów z pamiątkami
  • barów między innymi z tzw. „happy hours” czyli najczęściej promocje w stylu 2 w cenie 1 np. w godzinach 15-17
  • dyskotek i klubów z najświeższymi portugalskimi hitami, ale nie tylko – każdy znajdzie coś dla siebie! Prosperują prawie 24 godziny na dobę więc dla fanów szeroko pojętego clubbingu ta miejscówa może okazać się atrakcyjna. Jest to również najczęściej wybierane przez Brytyjczyków portugalskie miasto na organizowanie wieczorów panieńskich i kawalerskich
  • restauracji (niekoniecznie z portugalskim jedzeniem, niestety przeważa kuchnia międzynarodowa z naciskiem na kuchnię angielską i fast foody) – ja osobiście polecam jedną - https://goo.gl/maps/Syk7rzcbbgg23CkJ8

Jeśli chcesz gdzieś niedaleko Albufeiry zaparkować kamperem to polecamy Praia dos Arrifes - https://goo.gl/maps/ZZJi3NgFJszq9S5J9 – jest mały, kameralny parking i piękna plaża, idealna na poranne sesje jogi

 

Dobrą bazą wypadową jest na przykład Armação de Pêra. Na zachód od niego znajdują się chyba najsławniejsze plaże i jaskinie całego wybrzeża – te najbardziej warte odwiedzenia to:

  • Praia da Albandeira (https://goo.gl/maps/ZUgNZR6wWdR2) - tam zostało zrobione główne zdjęcie tego wpisu – świetny parking również dla miłośników #vanlife. Jest dość mały a to z kolei zapewni nam dużo prywatności, jest gdzie się wysikać i generalnie mało ludzi – oczywiście poza sezonem czyli najwcześniej w październiku – latem zapomnij, że zbliżysz się do któregokolwiek z wymienianych tu miejsc samochodem na mniej niż 3 km.
  • Praia da Marinha (https://goo.gl/maps/AXC8E7LNtcB2)– duży parking, mniej kameralny jeśli chodzi o zostawanie na noc kamperem ale w okolicy jest dużo tras do pieszych wędrówek, które ciągną się wzdłuż wybrzeża. Można przejść się bez większych problemów z Praia de Marinha do Praia de Albandeira. Poniższe zdjęcia zostały zrobione właśnie podczas takiego spaceru
  • Benagil (https://goo.gl/maps/snwAxSru7YR2)– najbardziej znane miejsce, które na pewno nie nadaje się za bardzo na nocleg i ciężko tam zaparkować. Lepiej Benagil zobaczyć z pokładu łódki. Ja raz wybrałam się na wycieczkę wypływającą z portu w Albufeirze. Jeśli morze nie jest bardzo spokojne, to raczej odradzam osobom ze słabym... żołądkiem. Podczas trzy godzinnego rejsu możemy zobaczyć całe przepiękne, klifowe wybrzeże Algarve z zupełnie innej perspektywy.
  • Algar Seco (https://goo.gl/maps/35643aLALqo) – świetne miejsce na wieczorny spacer, skały wyglądają tam jak wyciągnięte z Gwiezdnych Wojen i przy zachodzie słońca nabierają zajebiście pięknego koloru głębokiego brązu z odcieniami czerwieni.

Kolejny przystanek to Lagos – miasteczko, które słynie z pozostałości targu niewolników. RV można tam z powodzeniem zaparkować przy latarni morskiej Ponta da Piedade (https://goo.gl/maps/6bAbbXWccMr ) a udając się stamtąd do centrum mijać będziemy kilka ładnych plaż – Dona Ana, do Pinhão, dos Estudantes, da Batata i już za portem – Meia. Plaże jak plaże – piaszczyste a latem zatłoczone ale podobno to właśnie przy tej ostatniej w 1522 r. zatonęły galeony niosące skarb Montezumy, cesarza Azteków schwytanego przez żołnierzy Hermana Corteza. Także hop-siup wypożyczamy butle i nurkujemy w poszukiwaniu skarbu.

Jeśli chodzi o targ niewolników to niestety Portugalia ma w swej historii taki niechlubny moment, który przypada na jej Złoty Wiek. Właśnie przez Lagos Portugalczycy przerzucali 400 000 niewolników rocznie ze swoich kolonii w Afryce do tych w Brazylii na plantacje bawełny. Sam zabytek jest kompletnie nijaki – zewnętrzna część, za którą nie trzeba płacić, to właśnie to miejsce gdzie dokonywano transakcji, wewnątrz nie ma kompletnie nic wartego uwagi więc ja bym nie wchodziła bo nie ma po co. W Lagos znajduje się (jeden z tysięcy na terenie całego kraju) pomnik, ukochanego przez wszystkich Portugalczyków, bohatera narodowego czyli Henryka Żeglarza, człowieka dzięki któremu Portugalia stała się mocarstwem. Jest też pomnik króla Sebastiana, który na tron wstąpił jako małolat i bardzo młodo zginął bo opętany był ideą nawracania niewiernych w Afryce Północnej. Było to już dawno po tym jak z Półwyspu Iberyjskiego zniknęli wszyscy Maurowie ale młody Sebek był z dynastii Aviz i chciał dorównać swoim poprzednikom – Manuelowi, Janowi I czy nawet Henrykowi, który nigdy królem nie został ale jest bardziej lubiany i szanowany niż wielu z zasiadających na tronie. Wpadł więc na pomysł organizacji krucjaty (1578 klęska w Alcazar – najtragiczniejsza bitwa w dziejach Portugalii) podczas której zginął nie zostawiając potomka. Jego ciała nigdy nie odnaleziono a jego śmierć skończyła Wielką Dynastię Aviz. Do tego Portugalia została wcielona do Hiszpanii, utraciła na 60 lat niepodległość i straciła połowę skarbu. Ot bo gówniarz na tronie nie słuchał starszych kolegów i miał kaprys najechała innowierców w Maroko. W Lagos macie więc pomnik, który świetnie oddaje młody wiek Sebastiana.

Portimao kojarzy mi się tylko z salonem Mercedesa ale to JJ próbował tam coś wynegocjować w sprawie naszego zepsutego auta i był tam sam, ja nigdy tego miasta nie odwiedziłam więc wypowiadać się nie zamierzam a JJ zwiedził tylko warsztat samochodowy. Kierujemy się więc dalej na zachód, żeby trafić do miasteczka Sagres, w którym nic nie ma. Nazwa kojarzyć nam się powinna z portugalskim piwem ale nie jest ono tam produkowane, a jak chcemy się go napić w lokalnym barze zapłacimy jak za zboże. Na przylądku znajduje się twierdza Fortaleza de Sagres, w której odnaleziono w XX dziwny krąg. Podejrzewa się, że jest to róża wiatrów albo zegar słoneczny jednak niewiadomo czy istniał już w czasach Heńka. Skąd się tam wziął? Sagres rozsławił Henryk Żeglarz bo podobno założył tam pierwszą na świecie akademię morską. Nie ma na to jednak żadnych dowodów bo w samej twierdzy nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek mieściła się tam instytucja która miała skupiać najtęższe umysły Europy w zakresie żeglarstwa chociażby kartografów. To tam podobno opracowany został projekt karaweli, która umożliwiła Portugalczykom podbój świata. Naukowcy nadal spierają się czy w ogóle istniała w tym miejscu. Wewnątrz twierdzy zachował się tylko Kościół Matki Boskiej Łaskawej mieszczący się w miejscu kaplicy wybudowanej przez Henryka Żeglarza. Podsumowując – nie ma tam nic ciekawego dlatego lepiej więc wybrać się dalej, na przylądek Świętego Wincentego.

Sam Przylądek robi wrażenie z wielu powodów – znajduje się tam latarnia morska, która ma największy zasięg w Europie – ponad 100km. Obsługuje ją tylko jeden latarnik. Przez Rzymian nazywany był Świętym Przylądkiem bo to ostatnie miejsce, z którego widać było zachodzące słońce. Żeglarze nazywają go przylądkiem ciepłych gaci ze względu na ciepłe i zimne prądy, które się tam spotykają. Wiatr wieje tam z przerażającą siłą, ale jeśli traficie na ładny, bezchmurny dzień to zachód słońca powinien wam zjeżyć włosy na rękach. Byliśmy tam już trzy razy i za każdym wiało tak samo. Pierwszy raz był chyba najbardziej pamiętny bo praktycznie nie dało się wyjść z auta (ze względu na zbyt mocny  wiatr) więc, żeby się ogrzać obaliliśmy ćwiarteczkę miodówki w samochodzie. To własnie na Przylądku Świętego Wincentego można zjeść ostatnią kiełbaskę przed Ameryką (tak nazywa się kanajpa serwująca wątpliwej jakości hot-dogi i hamburgery, zdjęcie czwarte, a jeśli nie wierzysz, że to autentyczna nazwa to rzuć okiem - https://goo.gl/maps/PFBqP5WNGB3Xu6jW8)

Oddalając się od wybrzeża trafimy do Silves, które stawiało największy opór w czasie rekonkwisty. Zostało odbite najpierw w 1189 po oblężeniu trwającym całe lato przez Sancho I, drugiego króla Portugalii. Niestety w 1191 trafiło z powrotem w ręce Maurów i dopiero w 1242 ostatecznie stało się częścią Królestwa Portugalii. Sancho I dorobił się pomnika, który stoi przy wejściu do mauretańskiego zamku Castelo dos Mouros. Wstęp kosztuje grosze i generalnie nic ciekawego wewnątrz nie ma. Przespacerować możemy się murami ale widoki nie zachwycają. Ja akurat trafiłam na ciekawą wystawę na temat przywracania rysia iberyjskiego w Portugalii. Nie wiem czy to wystawa czasowa ale można tam było oglądać małe rysie, które kamerowane były w portugalskim centrum reprodukcji rysia iberyjskiego, które znajduje się w Silves. Jeśli jednak nie zdecydujesz się wejść do środka zawsze możesz usiąść w pobliskim barze i spróbować piwa o wdzięcznej nazwie „UWAGA”

Górzysta część Algarve znajduje się przy jego północnej granicy, od strony Alentejo. Serra de Monchique to powulkaniczne pasmo górskie, żyzna gleba powoduje, żę jest tam bardzo zielono ale górami bym tego nie nazwała, raczej pagórkami bo najwyższy nie ma nawet 1000m. Tu zaczynają się już dęby korkowe i drzewa oliwne, których o wiele, wiele więcej mamy w sąsiednim regionie – Alentejo. Migdałowce, figi czy pomarańcze a do tego wspomniana już wcześniej chruściana jagodna, z której destylat powala na kolana prawie jak LSD. Rośnie tu też eukaliptus ale to drzewo porasta całą Portugalię. Sprowadzone do produkcji papieru okazało się… zwykłym chwastem.

Cała seria artykułów o Algarve:

Korek – (naturalny) narodowy skarb Portugalii 

Algarve – kraina migdałów, piri-piri, pięknych klifów i mocnych wiatrów. Ostatnia ziemia odzyskana podczas Rekonkwisty. Część 1: ogólny zarys regionu.

Algarve – kraina migdałów, piri-piri, pięknych klifów i mocnych wiatrów. Ostatnia odbita ziemia podczas Rekonkwisty. Część 2.1: Miejsca – Sotavento: od granicy z Hiszpanią do Albufeiry. 

Algarve – kraina migdałów, piri-piri, pięknych klifów i mocnych wiatrów. Ostatnia odbita ziemia podczas Rekonkwisty. Część 2.2: Miejsca – Barlovento, od Albufeiry po Przylądek Świętego Wincentego. 

Algarve – kraina migdałów, piri-piri, pięknych klifów i mocnych wiatrów. Ostatnia odbita ziemia podczas Rekonkwisty. Część 3: z czego słynie Algarve? 

 

Copyright © 2019 ArteCaravana. All rights reserved. Designed by ArteCaravana