Skórzane rękodzieło prosto z warsztatu na czterech kołach

Który przemierza iberyjskie ziemie

Najważniejsze elementarne sprawy dotyczące Portugalii, które musisz wiedzieć, żeby od samego początku nie wyjść na gringo. Słowo na temat złożoności języków.

05/02/2020 13:54

gringo, hiszpania, hiszpański, języki, kawa, półwysep iberyjski, poradnik, porady, portugalia, portugalski, przekleństwa, wulgaryzmy, zwyczaje

Czy wiesz czemu w Hiszpanii nie jeździ Mitsubishi Pajero a w Portugalii na ulicy nie uświadczysz Hyundaia Kona? Potrafisz zamówić w Portugalii kawę tak jakbyś sam urodził się w Porto? Dlaczego każdy Rui zaczerwieni się przedstawiając się Polakowi? Czy na zakrętach na Półwyspie Iberyjskim czyha na Ciebie jakieś niebezpieczeństwo?

Zacznę może od dwóch najważniejszych pułapek językowych. W Portugalii popularne jest imię męskie Rui. Niestety gdy „r” występuje w takiej konfiguracji na początku wyrazu czytamy je jako coś pomiędzy „r” i „h”. Jeśli ktoś przedstawi ci się a tobie wydawać się będzie, że usłyszałeś „Chuj Pereira” to staraj się nie parsknąć śmiechem. Większość Portugalczyków, którzy "pechowo" tak mają na imię a mieli już wcześniej styczność z Polakami lub Rosjanami po prostu przedstawia się używając drugiego imienia.

Hiszpański napis na murze - "Jeśli ktoś zaskoczy cię kiedy srasz - nie krzycz, ciśnij dalej"

Druga bardzo ważna sprawa to słowo „curva” (czyt. kurwa), które pochodzi z łaciny i tak w hiszpańskim jak i portugalskim oznacza zakręt (zresztą w angielskim podobnie - "curve" to zakręt). My do tej pory śmiejemy się widząc przydrożne oznaczenia „curvas peligrosas” czyli „niebezpieczne zakręty", które dla nas już chyba na zawsze pozostaną "strzeż się niebezpiecznych kurew!".

Swego czasu pracowałam jako przewodnik po Portugalii robiąc objazdówki. Pamiętam jak kiedyś wjeżdżaliśmy naszym autokarem pełnym turystów do lasku Busaco. Przepiękne miejsce, ogród dendrologiczny z niesamowitą kolekcją różnych gatunków drzew a w środku dawny pałac królewski przerobiony na hotel. Idealny postój na zakończenie dnia intensywnego zwiedzania krótkim spacerkiem po ogrodach, napicie się kawy i sfotografowanie panoramy Coimbry. Akurat wtedy było jakieś święto państwowe i las Busaco był przepełniony odwiedzającymi go rodzinami z dziećmi a samochody stały zaparkowane wszędzie. Również na zakrętach czyli na curvach. Kierowca, który akurat owego dnia mi towarzyszył Jose (czyt. Żoze – w Hiszpanii byłby Hose) był typem w gorącej wodzie kąpanym, bardzo wybuchowym i krzykliwym szczególnie jak na Portugalczyka. Przez otwarte okno darł się na kierowców tłumacząc im, że na curvach się nie parkuje bo autokar nie ma jak przejechać. Krzyczał po portugalsku tak głośno, że słyszeli go i moi goście siedzący na ostatnich miejscach autobusu. Starsze panie zajmujące miejsca tuż za kierowcą omal nie straciły przytomności tyle razy słysząc słowo „curva” w jednej wypowiedzi. Jak Jose skończył mogłam w końcu przez mikrofon wytłumaczyć nieporozumienie. Wszyscy prawie pospadali z krzeseł.

Inną śmieszną sytuację ze słowem „curva” miałam w moim ulubionym barze w Bejy. Razem z JJ zaczęliśmy tam przychodzić zawsze w niedzielę na piwko i dość szybko się zaaklimatyzowaliśmy i staliśmy się częścią "rodziny". Raz JJ wypoczywał na hiszpańskim wybrzeżu zmęczony pięćdziesięciostopniowym upałem w Bejy a mnie zostawił tam samą. Właśnie wtedy do baru przyszedł koleś, którego nie widziałam wcześniej ale był znajomym pozostałych, w tym właściciela. Wszyscy mówili na niego „curva”. Kminiłam, kminiłam i w końcu zapytałam skąd takie nietypowe przezwisko. Tym razem ja prawie nie spadłam z krzesła jak pokazał mi dowód osobisty (zrobiłam zdjęcie, które natychmiast zresztą wysłałam do JJ). Koleś miał po prostu na nazwisko „Curva”. Potem wyjaśniłam jemu i jego kolegom co to znaczy po polsku. Wydaje mi się, że od tamtej pory nie ma życia. Sorry!

Hiszpańska myśl techniczna - drzwi do nikąd

Przy okazji wspomnę wam dlaczego w Hiszpanii nie ma Mitsubishi Pajero tylko Montero – to samo auto pod inną nazwą. Pajero (czyt. pahero) po hiszpańsku oznacza osobę, która się masturbuje. Dlatego zamiast Mitsubishi Masturbator (ewentualnie Walikoń) wprowadzili Montero. A szkoda, byłoby śmiesznie! Podobnie postąpić musiał Hyundai ze swoim nowym modelem Kona – w Portugalii zobaczymy na ulicach Hyundai'a Kauai. Dlaczego? Bo słowo „cona” (czyt. kona) to i w Portugalii i Galicj wulgarne określenie damskich narządów rozrodczych. Czyli po prostu „cipa” albo „pizda” to też mało chwytliwa nazwa na samochód. Pozostając w temacie nietrafionych nazw samochodów, kiedyś obiło nam się o uszy, że Chevrolet miał olbrzymie problemy ze sprzedażą swojego modelu Nova w Ameryce Południowej? Dlaczego? Bo "no va" to po hiszpańsku "nie idzie, nie jedzie". Także Chevy, który nie jedzie został wycofany z hiszpańskojęzycznych krajów Ameryk.

Ok. Teraz odejdziemy trochę od tematu wulgaryzmów. Wyobraź sobie, że przekraczasz granicę i stajesz na stacji benzynowej. Albo lądujesz, w Lizbonie czy w Faro, i idziesz do najbliższej kawiarni na lotnisku napić się kawy. Pamiętaj - kawa to w Portugalii coś świętego! Najważniejsze to znać podstawowe słówka

Dzień doby! (rano) Bom dia!

Dzień dobry! (po południu) Boa tarde!

Cześć! (Powitanie) Olá!

Dobry wieczór! / Dobranoc! Boa noite!

Dziękuję Obrigado (-a) – pan (pani)

Proszę, (prosząc o coś) Por favor

Przepraszam! (np. zaczepiając) Com licença

Przepraszam. Przykro mi Desculpe, lub Perdão

Smacznego! Bom apetite! lub Bom proveito!

Wchodzisz, mówisz dzień dobry i pora zamówić kawusię…

Ważną kwestią, żeby na Półwyspie Iberyjskim wtopić się w tłum jest poprawne zamawianie kawy (BTW moim osobistym zdaniem kawa portugalska jest lepsza od hiszpańskiej). Portugalczycy piją super mocne, super małe espresso i nie używają słowa espresso by je zamówić! Bica powiemy na południu (między innymi w Lizbonie) a na północy, np. w Porto - Cimbalino. Mówiąc po prostu cafe też dostaniemy espresso. Jeśli chcemy by dodano do niego kropelkę mleka zamówimy pingado albo pingo. Kawa z mlekiem to café com leite albo meia de leite, a jak ktoś się uprze na latte to powinien zamówić galão. Cappuccino, Frape i takie inne to tutaj raczej „wymysły” więc jak chcemy udawać lokalsów raczej nie idźmy w te klimaty. Nawet kawę z mlekiem mało kto pije wszyscy wybierają „uma bica”.

Super mała i super mocna kawa na festiwalu Bon Sons 2019

Jeśli naprawdę chcemy wtopić się w tłum zamawiamy café com cheirinho czyli kawę z zapaszkiem a dokładniej z alkoholową wkładką. Pamiętam jak nasza lokalna przewodniczka z Porto – Dorota (theportoguide.com - najlepszy przewodnik na świecie!!) powiedziała komuś z mojej grupy, że właśnie taką kawę ma zamówić. Pan za ladą wyglądał jakby zobaczył ducha, kompletnie nie spodziewał się, że zwykły polski turysta poprosi go o coś tak… portugalskiego!

Wiem, że na świecie oprócz kawoszy są i herbaciarze. W Portugalii czy Hiszpanii raczej się herbaty nie pija i szczerze mówiąc z moich prywatnych obserwacji wynika, że mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego częściej sięgną po rumianek, miętę czy kwiat lipy niż po herbatę czarną. Gdyby jednak ktoś chciał zamówić zwykłą, czarną herbatę to prosimy o chá preto.

Chociaż Portugalczycy herbaty nie pijają to mają jedyną w Europie plantację herbaty (na Azorach). Jeśli więc sam jesteś herbaciarzem albo znasz fana herbaty, któremu chcesz zrobić fajny, wyjątkowy prezent to polecam kupić właśnie herbatę z Azorów jako jedyną, prawdziwie europejską. W miarę popularnym a raczej niespotykanym u nas napojem jest carioca de limão – skórka cytryny zalana wrzątkiem.

Trzeba uważać na przystawki w restauracjach bo są płatne. Jeśli w Hiszpanii zamówimy piwo albo lampkę wina i do tego kelner poda nam tapas (przekąskę) to będzie ona darmowa. W Portugalii gdy siadamy w restauracji, kelner przyjmuje zamówienie i za chwilę na stole lądują oliwki, masełka, chlebek. Za wszystko się płaci i nawet jak zjemy tylko jedną oliwkę to oczywiście zapłacić musimy za całą porcję. O tyle o ile w tym przypadku mówimy o rzeczach, których ceny wahają się od 1.50 EUR do 2.50 EUR i majątku nie stracimy… gorzej jak kelner postawi na stole nieświadomym klientom skrojone trzy plastry szynki z czarnej świni karmionej żołędziami. W takiej sytuacji cena przystawki może być wyższa niż dania głównego. Oczywiście możemy odmówić – albo od razu, kiwając przecząco głową gdy kelner próbuje postawić na stole przekąski albo, jeśli już je zostawi, odstawiając je wymownie na brzeg stołu. Ceny przystawek powinny być na pierwszej stronie menu.

Czasem zdarza się, że do rachunku zostanie dodany bez naszej zgody napiwek. Z tym niestety należy się pogodzić. Nie chodzi o to, że kelnerzy, barmani czy właściciele próbują nas oszukać – niektóre restauracje, szczególnie w miejscach mocno turystycznych, np. w centrum Lizbony, mają taką politykę firmy i tyle. Wszyscy klienci traktowani są równo i napiwek po prostu zawsze doliczany jest do rachunku. W Hiszpanii z kolei trzeba uważać na to czy siadamy przy stole czy przy barze. Jeśli w menu jedna pozycja ma dwie różne ceny – barra (bar) i mesa (stół) – to taniej będzie stanąć przy barze niż siadać. Przy stoliku cena będzie zawsze wyższa bo płacimy za obsługę. W Portugalii się z czymś takim nie spotkałam.

Jeśli znasz hiszpański – nie używaj go. Portugalczycy mają „zatarg” historyczny z Hiszpanami, jest między nimi dużo niesnasek i nawet jeśli zaczniesz mówić idealnym, biegłym hiszpańskim przejdą na angielski. Portugalczycy nie lubią gdy ktoś zakłada, że skoro mówimy po hiszpańsku to tak jakbyśmy mówili po portugalsku i oni mają nas rozumieć. Języki te są bardzo podobne i faktycznie można bez problemu się po hiszpańsku dogadać (podobnie jak Polak z Czechem czy Słowakiem) np. z osobami, które angielskiego nie znają. Z grzeczności jednak lepiej zacząć po angielsku, o ile oczywiście potrafimy w tym języku się porozumiewać.

Pewnie wybierasz się na urlop „samodzielnie”, bez pomocy biura podróży – pamiętaj więc, żeby nie wynajmować miejscówek na airbnb w centrum Lizbony czy Porto. Dlaczego? Nawet jeśli cena będzie szokująco niska to pamiętaj, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że przyczyniasz się do tego, że jakaś biedna starsza pani nie ma już gdzie mieszkać. Dobra, już wyjaśniam! I w Lizbonie (np. Alfama) i w Porto (np. dzielnica katedry) i w wielu innych miejscowościach można było swego czasu wynająć mieszkania za grosze (np. około 50 EUR za miesiąc). Najemca podpisywał sobie umowę na 25 lat albo dłużej i w spokoju mieszkał aż do końca kontraktu. Niestety w XXI wieku każdemu właścicielowi bardziej opłaca się wynająć mieszkanie turyście, który przyjedzie na dwa-trzy-siedem dni i zapłaci tyle ile zwyczajny lokator płaci za miesiąc czy dwa. Dlatego nieważne czy dziadek ma 70 czy 90 lat, jak umowa się kończy to trudno, trzeba szukać nowego mieszkania. Wyobraź sobie, że nagle po 20 albo 50 latach mieszkania w jednym miejscu, biedny staruszek czy staruszka muszą się wynieść na drugi koniec miasta i znaleźć mieszkanie, które nie będzie na niewiadomo którym piętrze i które nie będzie kosztowało 500 EUR za miesiąc. Misja niemożliwa do wykonania.

Problem nie dotyczy tylko Portugalii bo mamę mojego kolegi z pracy spotkało to samo na Teneryfie (Wyspy Kanaryjskie, Hiszpania). Siedemdziesięcioletnia pani została wyrzucona ze swojego mieszkania bo skończył jej się kontrakt. Z parteru przeniosła się na trzecie piętro, w zupełnie innym mieście i do tego musiała zamieszkać z nieznajomą, która była w podobnej sytuacji bo nie było jej stać na wynajem w pojedynkę. Kropką nad i było to, że musiała pozbyć się swojego ukochanego pieska bo właściciel nie zezwalał na trzymanie zwierząt w wynajmowanym mieszkaniu. Dlatego serio, nim wynajmiesz mieszkania dobrze się zastanów i sprawdź czy nie przyczyniasz się do tego typu historii. Oczywiście, nikt nie przyczynia się bezpośrednio! Gówno prawda. Spacerując po Porto często napotkasz napisy Morto (martwy – napisane taką samą czcionką jak Porto na logo miasta) na znak protestu, szczególnie w dzielnicach dotkniętych tą plagą.

Na zakończenie koniecznie:

Zobacz jak Portugalczycy się czują jak turyści najeżdżają ich kraj hordami i czego nie lubią 🙂

W Portugalii, pomimo, że sami jej mieszkańcy często temu zaprzeczą, są tematy tabu - nie rozmawia się dużo o polityce, o Salazarze ani o religii. Nigdy nie wypowiadaj się niepochlebnie o rodzinie Twojego rozmówcy, a szczególnie o jego mamie (nawet w żartach)! I pamiętaj, że w Portugalii jeśli nic nie jedzie możemy przechodzić na drugą stronę ulicy na czerwonym świetle. Nie dostaniemy za to mandatu.

Copyright © 2019 ArteCaravana. All rights reserved. Designed by ArteCaravana